Administracja | Pora roku | Pogoda/Temperatura | Nawigacja |
---|---|---|---|
- Hybrydą geparda, kruka i wilka a sprawcą tego czynu jest demon tengu - Odparł, po czym również usiadł i się owinął ogonem a przy tym kilka piór, które jeszcze do teraz nie wypadły w końcu uwolniły się i spoczęły na ziemi.
Offline
Otworzyła ślepia. Podniosła łeb, ziewnęła. Podpełzała do wyjścia jaskini. Zatrzymała się przyglądając się przybyszowi. Po czym wyszła wyraźnie niezainteresowana rozmową, przeszła obok stworzeni. Może ze snu który ciągle ciążył na jej duchowym ciele. Podniosła głowę wyżej wyciągając szyje. Krew która zabarwiła czerwienią jej ciało spływała powoli. Otoczyła się mgłą jakby okazywała niechęć do obudzenia się.
Offline
Nowy
.
Ostatnio edytowany przez Nayceleste (2015-03-13 14:33:49)
Offline
Ospałym spojrzeniem patrzył na ziemię, gdy istota odeszła musiał na coś patrzeć po prostu musiał. Tak zawsze robił, gdy w jego głowie działo się coś, co wytłumaczenie było, by zbyt chaotyczne i niezrozumiałe. Usłyszał głosy krzyczące w jego głowie zabij...Zabij. ZABIJ. ZABIJ DO-. Krzyknął z całych sił i niespokojne iskry zaczęły rzucać się we wszystkie strony podpalając lub gasnąć. Iskry przerodziły się w dziki, niespokojny i głodny płomień pożerający wszystko, co tylko znajdzie się w jego zasięgu. Zaczął sapać jakby ktoś uciskał komuś krzyczącemu tchawicę a lewe oko mu niespokojnie drżało. Futro miał najeżone niczym jeż a ciało kołysało się nierównym rytmem.
Offline
Podniosła głowę. Mgła niemal znikła. Wyraźnie wyczuwała albo raczej słyszała jak coś w Coranie huczy. Znała te uczucie. Tak woła głód ognistej istoty. Niezauważalnie zadrżała. Niczym dusiciel zaczęła pełznąć do towarzysza. Zasyczała cicho przyglądając się dokładniej jego stanowi. Nigdy tego nie robiła lecz czasem trzeba spróbować. Ostrożnie wślizgnęła się między Cora a ziemie. Utkwiła szafirowe oczy w jego spojrzeniu. Znów niezauważalnie zadrżała. Ślepia rozbłysły fluoroscencyjnym blaskiem i zmieniły barwę na turkus-morski. Zaczęły delikatnie falować. Dziwiła się samej sobie, używanie hipnozy nie było w jej stylu. Nie była pewna czy podziała lecz przecież obserwowała to kilka razy więc trzeba wierzyć że się uda. Zadrżała...
Offline
Oślepiony światłem cofnął się do tyłu i krzyknął jak dzikie zwierzę. Głosy krzyczały w jego głowie cały czas sprawiając, że na niczym się nie skupi i nic nie zwróci jego uwagi na tyle, żeby móc do niego przemówić. Ogień wokół niego stracił kontrolę nad sobą i jak żywe zwierzę rzucało się na wszystko. Cały teren zajął się zielonym ogniem. Szaleńczym wzrokiem spojrzał na Ryu i syknął wściekle a wokół niego wznieciły się kule ognia, którymi rzucił w stronę smoka.
Offline
Piekący ból przeszył jej ciało. Ogień przeniknął przez ciało i zatrzymał się dopiero na drzewie za nią. Syknęła z bólu i wściekłości. Łuska zmieniła odcień na czerń po czym rozjarzyła się. Jej skóra przypominała teraz pękniętą skorupę z pod której wypływa granatowa lawa. Zerwała się gwałtowna wichura. Podnieciła ogień a na niebie zebrały się potężne chmury. Wiatr trzaskał drzewa wokół inne wyrywał z korzeniami. Niebo przecięła błyskawica i krajobraz zalała deszczowa kurtyna. Z oczu Watr zniknęły źrenice. Zrzuciła płaszcz. Spod płach łusek które opadły ukazał się kłębiący dym. Kształtem przypominająca ogromnego węża. Jej oczy błyszczały. Duch, podniósł łeb ukazując długie rogi. Syczała. Syczała na życie, syczała na płomień, syczała na śmierć, syczała wraz z wiatrem i deszczem. Nieposłuszna całemu światu.
Offline
Zaczął warczeć jak najniżej a dźwięk jaki się wydobywał był nieprzyjemny dla uszu. Całkowicie niepoczytalny, postradany myśli i niezdolny do myślenia logicznego, racjonalnego bez zastanowienia się wzniecił płomień płomień osiągający 8 stop* i zaczął, nim kontrolować jak marionetką. Ukształtował go w kobrę którą zaczął syczeć, choć dźwięku żadnego nie było. Ruszył kobrą na Ryu którą rzucił na gardło smoka. Nie usłyszał piorunów czy huraganu, krzyki w głowie osiągnęły limit progu decybeli. Coranidev już nic nie słyszał.
________
8 stóp to będzie 243.84 Cm.
Offline
Deszcz zatrzymał się nagle. Po prostu stanął jakby zatrzymano czas. Krople szybko zaczęły kształtować orła. Ten pochwycił kobrę i zaczął nią szamotać w wodnych szponach. Duch już nie przyglądał się walce drapieżników. Przed nim tworzyła się ogromny kłęb wirującego powietrza. Syczała a powietrze wraz z nią. Tworzyli odwieczną symfonie dźwięków. Kula ruszyła w stronę Cora napierając na czaszkę. Wokół panował chaos. Wiatr wyrywał drzewa. Ogień pożerał wszystko co przed nim nie umknęło. Deszcz jak mini bomby spadał z nieba na płomienie sycząc gniewnie gdy w niego wpadał i wywołując kłęby dymu. Gdzieś na bardzo odległym niebie widać był zorze poranną i wschodzącą jutrzenkę.
Offline
Kobrę, nad którą panuje Coranidev zgasił a napierającemu wiatru starał się opierać jednak lekkie ciało przegrywało z wiatrem i ulewał sile cofając się do tyłu jednak jeszcze nie skończył. Stworzył małe ogniste kruki i wysłał je na Ryu. Wielka ilość dymu sprawiała, że Coranidev dusił się. ZABIJtlenuZAMORDUJpotrzebujeJESTEŚSZALEŃCEMnieZAMKNIJSIEmogeCICHOBĄDŻoddychacZAMNIJSIEZAMNIJSIEZAMNIJSIE, pomiędzy tym chaosem, ledwo słyszał swoje myśli. Zgasił płomienie, żeby móc złapać oddech, jednakże po dotlenieniu się zaczął się śmiać jak pacjent psychiatryka a wokół niego wznieciły się płomienie tak dzikie, że zobaczenie go w kręgu stało się niemożliwe.
Offline
Każdy ruch wykonywał instynktownie. Nie dostrzegł kruków. Dym i płomienie skutecznie mu to uniemożliwiały. Dostrzegł je dopiero gdy było za późno by odeprzeć skutecznie atak. Duch zatańczył, wykonując uniki przed większością ciosów. Jednemu nie umknął. Ptak przebił skrzydło, te jednak zaczęło się regenerować. Syknął a burza wraz z nim. Odepchnął od siebie dym. Zawahał się. W tym czasie kruki na nowo rozpoczęły atak. Syknął, potężny powiew poderwał go do lotu. Zniknął na chwile w chmurach. Po chwili zanurkował, a wraz z nim trzy potężne wodne jastrzębie. Atakowały płomienie. Wyparowywały a z pary i dymu którą pozostawiły tworzyły się kolejne i tak w kółko. Syczał wiatr, syczało niebo, syczał deszcz. Duch wyszarzały zęby. Śpiewał wraz z niebem.
Offline
Stojący w kręgu ucichł na chwilę okrywając się całkowicie ogniem. Słyszał tylko bełkoty, piski i dźwięk ognia. Stworzył wewnątrz kopuły ognia płomienną kuszę a bełtami naturalnie ognie. Kopuła ognista zaczęła drżeć wtem zamieniła się w małe kuliste ognie, które po swoim torze wystrzeliły jednak już nie były pod kontrolą Coranidev'a to w deszczu zgasły. Podniósł łeb wysoko, rozpostarł skrzydła a oczami pełnymi szału, obłąkania, szaleństwa patrzył na smoczego ducha. Powoli kuszą wycelował w smoka, po czym wystrzelił serię ognia, która, by miała trafić prosto w ciało duszy.
Offline
Wykonał w powietrzu piruet. Oczy błyszczały złowrogo. Uśmiechał się. Przyglądał się wycelowanej w niego kuszy. Jak za dawnych lat. Wtedy było ich tysiące, wszyscy krzyczeli w przerażeniu. Kobiety i dzieci uciekały, niebo grzmiało. I... co wtedy, czemu nagle się skończyło. Uśmiech znikł, syknął wściekle. Odpędzili go! Płomienie, płomienie one mu przeszkodziły! Wypędzili go światłem i ogniem! Syczał. Bełty ruszyły. Już miał wykonać unik gdy... Nie, wtedy było tak samo! Ogień ma długie łapy, trzeba walczyć w zwarciu. Odwrócił się nagle. Potężnym machnięciem ogona przeszył dusze demona tengu. Pozlepiana dusza zadrżała. Nie wyrwał jej, tylko przeszył tak samo jak przeszył go bełt ognistej kuszy. Grzmot.
Offline
Ogon przeleciał przez ciało Coranidev'a, lecz on tylko prychnął śmiechem. Znajdujący się w swoim niepoprawnym świecie nie patrzy na to jaka pogoda, dla niego nawet i mogą teraz meteoryty spadać z nieba, niepoczytalność zawładnęła nad jego zmysłami. Odcięty był od świata psychicznie już nawet nie zważał, na problemy z oddychaniem. Gdy smok się wyginał wystrzelił serię bełt w taki sposób, że uniknięcie równało się z cudem.
_________
Czm piszesz o sobie w rodzaju męskim? .-.
Offline
Syknął. Płomienie przeszyły ciało. Prawe skrzydło odrętwiało. Następną salwę odbił powietrzną tarczą. Duch poczuł znudzenie i zmęczenie. Ogień skutecznie przerwał myśli, łamał harmonie dźwięków. Nienawidził. Płomienie zawsze przerywały zawsze. Od zawsze nienawiść od zawsze walka. Kiedyś żyliśmy w ciemności a one bawiły się płomieniami w powietrzu. Jednakże teraz i my królujemy na niebie! A smoki nie wciąż nie dosięgają nas w wodnych odmętach! Jesteśmy lepsi! Pokonamy je, istoty płomienia. Pożremy dusze zbawimy jak ćmy. Zanurkował, skrzydło nie przeszkadzało, liczyło się tylko wyrwanie i zniszczenie płomieni, wystarczyło tylko wyrwać tak ja to robiło się zawsze. Duch zbliżał się do demona nie bacząc na płomienie. Śpiew burzy rozbrzmiewał.
__________
Bo mówię o duchu. (No trochę myli mi się z inną postacią) Chyba sobie ułatwię. W wewnętrznej formie nie ma podziału .
-----
Nie trafiła. Wylądowała obok. Zaczęła się cofać. Wciąż sycząc, zaczęła gryź swoje łuski jakby nagle straciła zainteresowanie walką. Oderwała kawałek skóry, zrzucanie jej nigdy nie należało do jej ulubionych zajęć. Burza ucichła, Watriss wyglądała już bardzo naturalnie poza tym że zrywała sobie skórę pod którą kryła się nowa lśniąca łuska. Nie patrzała już na Cor'a. Zresztą niezbyt pamiętała co się przed chwilą wydarzyło. A skóra tak swędziała że nawet płomienie nie miały prawa jej przeszkodzić. Zmęczyła się, a zmęczenie często przegania największe strachy.
//Doublepost.
Offline
Zgasił wszystkie płomienie jednak negatywne emocje nadal w, nim siedziały. Zakrakał pełen wściekłości a wszystkie kruki wokół zerwały się w strachu odkrakując. Coranidev przez chwilę sapał niespokojne jednak krakanie go uspokoiło na, tyle , że już nie zaatakuje jeszcze raz bez powodu. Sapnął z resztą agresji, spojrzał nadał zły na smoka i powolnym krokiem ruszył w kierunku równin powoli, coraz spokojniejszy.
// zt --> Fiołkowe Pola
Offline